Za 4 dni ostatnie kolokwium z biochemii, a ja robię to:
Jestem głąbem. [*]
Sylwester przeżyłam tak samo obfity w fajerwerkowe wrażenia jak Święta w kolędy. O 20 widziałam jakieś strzelające false starty, a potem już nic z racji kiepskiego położenia (bo centralnie w budynku pod deszczem kolorów) nie było mi dane oglądać wybuchających petard. Jakby kiepskie zakończenie tego 2014, który w gruncie rzeczy nie był jakiś zły.
Ostatnie dni 2014 należycie spędziłam na shoppingu i raz szlag mnie trafiał, gdy ślepia me widziały rzeczy, które kupiłam miesiąc wcześniej za 150zł więcej, a potem radowałam straszliwie, bo naszyjniki, korciły mnie od dawna, zostały przecenione o 60zł. Łudzę się, że te zyski i straty wyjdą na zero bądz lekki, minimalny, tyci tyci plus.
Mam w planach zrobić generalny porządek w garderobie, co zdarza mi się co roku w okolicach grudnia-lutego i nawet w tym celu zakupiłam sporo przyjemnych dla oka wieszaków, ale z przykrością stwierdzam, że zbyt wielu rzeczy, to ja nie wyrzucę. Na szafach i pod łóżkiem mam pudła z butami i pokrowce z torebkami, z którymi nie wiem, co zrobić, bo miejsca zaczyna brakować. Chyba powoli spełniam marzenie o posiadaniu kilkudziesięciu par butów i torebek; na razie doliczyłam się liczb 43 i 35. To mój taki próżny konik.
Dręczy mnie mój własny związek i szczerze chciałabym go zakończyć, bo wiem, że nic z tego nigdy nie wyjdzie tak jakbym to sobie wyobrażała, ale niespecjalnie wiem jak mam tego dokonać. Niby powiedzenie "fajnie było, ale się skończyło" nie jest takie trudne, ale pomimo, że rzadko wplatam w innych jakiekolwiek uczucia, to staram się zachowywać wobec nich lojalnie i mimochodem przyzwyczajenie wkrada się tam, gdzie nie powinno, a to dość niebezpieczny i zdradziecki dodatek. Chyba daję się nabierać na piękne sentencje, łzy i płacze, rzekome zmiany i miłość, bo trudno to wszystko od siebie rozdzielić. Jedno pokrywa się z prawdą, inne jest owiane tajemnicą i nikt poza nim samym nie zna prawdy, następne wydaje mi się totalną bzdurą i jak tu racjonalnie, i z pełną świadomością powiedzieć tak czy nie? Teoretycznie chłopak złoto, ale z racji, że jestem bardzo wymagającą i krytyczną osobą, nie potrafię ot tak odciąć się od przeszłości, którą on ma ładnie ujmując kiepską, i w którą niestety mnie bezczelnie wplątał, tchórz. I tak od bardzo długiego czasu kiszę się w czymś, co sukcesywnie mnie dołuje, wyprowadza z równowagi, obniża własną samoocenę, a jednocześnie daje uśmiech, poczucie stabilności, bezpieczeństwa, radości i bycia kochanym. Czasami się zastanawiam czy nie lepiej by było zostać lesbijką, bo faceci to interesowne świnie. Żałuje, że jeszcze nikt nie wynalazł maszyny cofającej czas, znacznie poprawiłoby to poziom zadowolenia z życia na ziemi.
PS. Możecie się jeszcze spodziewać posta z podsumowaniem minionego roku. Jak ktoś nowy tu zawita, to będzie miał życie Leili w pigułce, nie będzie musiał przechodzić przez te 43 notki. :-P