czwartek, 26 maja 2016

[117] Reincarnation

Pewnie już kiedyś wspominałam, że wierzę w reinkarnację. Nie taką, która polega na odradzaniu się w drzewach/zwierzętach, ale taką, gdzie nasze dusze wracają do ludzkich ciał. Od czasów gimnazjum zastanawiam się nad cofnięciem do poprzedniego życia, ale trochę się boję tego, co mogłabym zobaczyć. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was może uważać, że szerzę herezje, aczkolwiek bez względu na poglądy i wiarę o kierunku, w którym "nieśmiertelna dusza" idzie, czy to do tzw. nieba czy Nirvany czy wraca z powrotem na ziemię, polecam otworzyć się na różne tory myślenia, w wielu z nich jest sporo podobnych elementów.
Czytałam fragmenty książki profesora, który zajmował się przypadkami dzieci, które pamiętały swoje poprzednie wcielenia. 80% z tych przypadków udało się potwierdzić odnajdując rodziny/zapiski o osobach, z którymi identyfikowały się dzieci. Podobno znamiona, to ślad po śmiertelnych ranach, jakich człowiek doznał w poprzednim wcieleniu. Fobie też często związane są ze śmiercią bądź traumą. Niektórzy ludzie do nowego wcielenia zabierają stare umiejętności. Czas po jakim się odradzamy zależy od wielu czynników: naszej wewnętrznej potrzeby wypełnienia danego pragnienia, tego czy byliśmy dobrzy czy źli, Ci źli wracają praktycznie natychmiast, bardzo dobrzy ludzie, którzy poświęcili swoje życie innym, mogą być w zaświatach nawet wieki. Tutaj potwierdzałaby się moja teoria o tym, że życie na ziemi to tak jakby kara dla nas bądź szansa na wzbogacenie duszy w cenne doświadczenia, a samobójcy to osoby z większym przywiązaniem do tamtego świata i dusze, które na siłę zostały wypchnięte z powrotem na ziemię.

Odbiegając od tematu reinkarnacji; dużo myślałam na temat schizofreników. Zastanawia mnie czy to oby na pewno chorzy psychicznie ludzie, bo może po prostu widzą i słyszą więcej niż przeciętny Kowalski, a my niesłusznie uważamy ich za chorych tylko dlatego, że są inni? Może są to po prostu ludzie bardziej rozwinięci niż większość społeczeństwa? Dzieci też często mają swoich zmyślonych przyjaciół, może wcale nie są oni zmyśleni tylko po prostu zagłuszona intuicja dorosłych ludzi przestaje czuć byty wychodzące poza świat materialny? Jestem w stanie uwierzyć, że ci "zmyśleni przyjaciele" to nasze "anioły", bo każdy jakiegoś ma, nad każdym ktoś/coś czuwa. Mam nieodparte wrażenie, że to jak widzimy świat, wcale nie jest tym, jaki on w rzeczywistości jest. Wiele rzeczy jest przed nami ukrywane, oficjalnie krąży wersja, że UFO nie istnieje, to w takim razie po co Amerykanom strefa 51? Dlaczego ludzie, którzy twierdzą, że widzieli spodki są często zastraszani bądź trafiają pod opiekę psychologa, który natarczywie przekonuje ich, że niczego nie widzieli? Czemu Stany ukrywają, że Hitler wraz ze swoimi najwybitniejszymi ludźmi uciekł U-bootami do Argentyny i w 1947 roku FBI stworzyło notkę, że w styczniu '47 był w Brazylii gościem na jakimś balecie? Czemu nie mówi się o tym, że NASA wypełnione zostało hitlerowskimi naukowcami i ich lot w kosmos stał się możliwy m.in dzięki Braunowi, twórcy V2? Takich przykładów jest bardzo dużo. Najbardziej aktualny to chyba ten związany z ISIS. Trochę wcześniej 9/11 i śmierć Kadafiego. To straszne, że wszystko naokoło jest szyte tak grubymi nićmi, a najgorsze jest chyba to, że przeciętny szary obywatel nie ma najmniejszego wpływu na to, co rządy między sobą wyprawiają i może co najwyżej przyglądać się temu jak zło na świecie mnoży się w zastraszającym tempie.

No nic, czas wracać do nauki.

środa, 18 maja 2016

[116] Prop of internal diseases - practical exam

Egzamin praktyczny z interny mimo obaw przebiegł pomyślnie. Dostałam dwóch pacjentów, jeden z problemem płuc, drugi z sercem. W płucach astma oskrzelowa, z sercu stenoza zastawki aortalnej; dostałam olśnienia, w końcu zaczęłam słyszeć coś więcej niż tylko pum pum pum pum pum, sukces. xD Taka z siebie dumna byłam, że przez dwa dni nic i nikt nie był w stanie mi zepsuć nastroju! Później jeszcze wpadło kilka kontrolnych pytanek typu co powoduje obrzęk, jakie są abdominal signs, jak je sprawdzić, gdzie i co nam powiedzą, na co będzie się skarżył pacjent z astmą i kilka innych pierdołek tego typu, więc lajcik!

Choroby zakaźne ostatnio przeorały nas na całego. Biochemia wróciła i trochę rozłożyliśmy się na łopatki, wstyd na całego, ale podobno każde zajęcia tak wyglądają, więc trzeba się uzbroić na zaginanie. Na początku prowadząca super żarcikiem rzuciła "przepraszam za spóźnienie, to się więcej nie zdarzy, a wiecie czemu? Bo to moje jedyne zajęcia z Wami, kolejne będziecie mieli z kimś innym." Dobry humor z rana dał ogromną nadzieję na przyjemne spędzone 3 godziny zajęć.

Na diagnostyce laboratoryjnej robiliśmy pięć ćwiczonek związanych z krzepliwością, CRP i żelazem. Nuda, nuda, nuda. Biochemia część druga. Mieszanie, dolewanie, mierzenie, czekanie, czekanie, czekanie, (...) czekanie. Czasami nawet 40 minut bezczynności, bo się inkubuje jakaś probówka. Całe szczęście, że zostały jeszcze tylko 2 zajęcia. Podobno test końcowy rozwala na części pierwsze, ale tym martwić będę się potem... :-D

Farmakologia daje o sobie znaki. Na ostatnich zajęciach mieliśmy teścik, jako dziecko szczęścia idealnie się wstrzeliłam w pytania, więc jest nadzieja na zwolnienie z egzaminu z recepty, bo średnia powinna przekroczyć 4,0 bez problemu, hip hip hurra! Żeby nie było zbyt wesoło, w następnym tygodniu kolokwium z ostatniej części materiału. Plus jest taki, że zawiera to, co teraz pisaliśmy, więc będzie mniej nauki, minus jest taki, że CNS nie jest moją mocną stroną, więc obawiam się, że czasu może mi nie starczyć. [*]

Załatwiłam sobie termin na praktyki, jak co roku tryskam entuzjazmem..

wtorek, 3 maja 2016

[115] Infectious diseases

Wczoraj zaczęłam intensywnie rozmyślać nad tym, że bardziej powinniśmy się cieszyć tym, że jeszcze bezkarnie możemy świętować dzień naszej flagi, bo jeszcze trochę, a może przyjść dzień, kiedy ktoś stwierdzi, że go to obraża. o.O

Kilka dni temu wdałam się w dyskusję z murzynką, która twierdzi, że akt wandalizmu na jej samochodzie to wynik rasizmu. xd Może i tak, ale aż mnie dupa boli, kiedy widzę, że zaczyna się w Europie dziać to, co w Stanach. [*] Czarnoskóry nie zdał testu - rasizm nauczyciela, czarny pracy nie dostał - rasizm pracodawcy, a nie brak wykwalifikowania. Czarny wyciągnięty do odpowiedzi - rasizm. Czarny złapany przez policję - rasizm. Wszystko jest rasizmem. To samo teraz, dziewczyna nie złapała sprawcy, ale na 100% to przez jej kolor skóry i cały kraj jest automatycznie gówno wart. >.<'' Szkoda, że ten rasizm nie działa, kiedy białemu ktoś auto zepsuje. xd Zawsze poszkodowani są tylko nie-biali. Świat jednak nie potrafi balansować na równi, szala zawsze musi przechylić się w którąś stronę; najpierw czarni byli tyrani, za niedługo biali będą. W sumie już teraz wolność słowa działa tylko w jedną stronę, ech.. :D

Na zakazach tylko wiatrówki i mononukleozy, więc trochę nuda. Czasami trafią się niemowlaki matek z HIV na diagnostyce i tyle. W sumie nigdy wcześniej nie widziałam nikogo, o kim wiedziałabym, że ma HIV. Myślałam, że to zmarnowani życiem ludzie, którzy wyglądem prawie przypominają zombie, a tu zdziwko, taki obraz ma się nijak do rzeczywistości. W większości normalnie wyglądający, utrzymani ludzie. Mieliśmy przypadek nastolatki, która postanowiła przestać brać leki i przez 3 miesiące ich nie brała, potem mama zorientowała się, że tabletki nie znikają, szybko przyleciały do szpitala, w szpitalu badania, wyszło, że ma za wysoki viral load, lekarze przekonali ją by z powrotem zaczęła brać leki, wróciła do domu. Po niedługim czasie z powrotem trafiła do szpitala, znów badania, viral load jeszcze większy niż ostatnio (coś ponad 3000, gdzie norma jest <50.) Okazało się, że się wirus uodpornił no i nie wiadomo co z dziewoją będzie.
Przed każdymi zajęciami robią nam test na 10 pytań i trzeba to zdać, aby nie dostać -1 punkta do egzaminu. Jedno z pytań było o zapalenie oskrzelii; co jest pierwszą linią leczenia, no to zadowolona, że wiem, piszę amoksycylina z kwasem klawulanowym. I sru, klops. Zapalenie oskrzeli najczęściej spowodowane jest przez wirusy, więc żadnego antybiotyku się nie daje. >.<' Nienawidzę takich podchwytliwych pytań. xd

Na diagnostyce laboratoryjnej sprawdzaliśmy sobie grupy krwi, potem pacjentów X, a potem jakieś ćwiczenie, które do tej pory nie wiem, co miało na celu, ale trochę zajęło i wynik nam bardzo mocno minął się z oczekiwanym. xD Wspomnienia z biochemii wracają. <3

Mam nadzieję, że na kole z immunów poszło mi celująco. Jeżeli nie chcę pisać przeklętego kolokwium podsumowującego, muszę zdać bardzo wysoko. :-| Nie cierpię tego przedmiotu, bleh. A podobno jest lepszy niż genetyka. Dałabym wiele, by genetykę robić drugi. [*] Ale dla pocieszenia; zostały mi jeszcze tylko ostatnie zajęcia i papa!

Z farmakologii dostałam piąteczkę z recepty, badum tsss! Jeszcze tylko jedno kolokwium i zacznę stresować się egzaminem.

Onkologia się skończyła, teścik końcowy był całkiem spoko, praktycznie wszystko to, czego nauczyli nas na genetyce. xd

EDIT [4.05]: Czika czika bum! Jestem zwolniona z immunów, dostałam maxa, świat jest piękny!! :-D Do zobaczenia na egzaminie. <3

Zapomniałam wspomnieć o tym jak wyglądały zajęcia z onkologii. Dostawaliśmy fantomy i badaliśmy piersi (były różne rozmiary!), jądra, i odbyty oraz ocenialiśmy zmiany skórne w kierunku melanomy. Było bardzo fajnie, prowadzący był do tego stopnia wzorowy, że aż kilkakrotnie myśl czy by może nie odwiedzić go na kole, przemykała niezmęczona.