czwartek, 29 października 2015

[94] Paediatrics week

Od poniedziałku jestem otoczona bubuniami, zarówno tymi mniejszymi jak i trochę większymi. Pierwszy raz w życiu dotykałam trzymiesięcznego malucha. Kiedy miałam go podnieść do pozycji prawie siedzącej i sprawdzić head lag (czy samodzielnie trzyma głowę czy może leci ona w tył), pierwsze co zrobiłam, to zapytałam jak mam bubunia złapać żeby mu krzywdy nie zrobić. Podziwiam mamy, że obdarowują nas tak ogromnym zaufaniem, ale to prawdopodobnie dlatego, że mają nas wszystkich za profesjonalistów, bo w końcu studenci medycyny są mądrzy, wyuczeni i wszystko wiedzą, a przynajmniej takie panuje powszechne przekonanie. Gdyby wiedziały jacy obyci jesteśmy z takimi maleństwami, to zapewne tak chętnie nie dawałyby nam koło nich chodzić. :-DD

Osłuchiwałam półroczną dziewczynkę, którą 5 dni temu przywieziono z zapaleniem płuc. Nic nie byłoby w tym trudnego, gdyby nie to, że mała postanowiła się z nami bawić i a to ciągnęła za stetoskopy, a to wesoło pokrzykiwała (co w stetoskopie brzmiało jakby ktoś krzyczał przez megafon), pomiędzy tym wszystkim majtając nóżkami na wszystkie strony, więc nie mieliśmy nawet jak przyłożyć membrany do jej ciałka. Namęczyliśmy się mocno, ale było bardzo pozytywnie z racji, że nie chciało jej się płakać. :-P

Mieliśmy też trzy i pół miesięcznego gentlemana z atopic dermatitis. Tak pogodnego dziecka nigdy w życiu nie widziałam i prawdopodobnie szybko nie zobaczę. Kiedy zostawał w sali sam, od razu zaczynał krzyczeć o dziwo przy tym nie płacząc. Zawsze, gdy byliśmy w jego pokoju, musieliśmy stać tuż nad łóżeczkiem, w przeciwnym razie podnosił alarm. Podczas osłuchiwania wydawał z siebie odgłos zadowolenia, coś w stylu "heeee", co u każdego wzbudzało szeroki uśmiech. :-D Szkoda, że już został wypisany, ale w pamięci wyryłam jego imię i nazwisko, może jakimś cudem spotkamy się za kilka lat? Podejrzewam, że to sentyment do jednego z pierwszych pacjentów.

Mieliśmy dwóch 12-letnich chłopców, jednego oglądaliśmy tylko pod kątem postawy ciała, a drugiego badaliśmy od A do Z. Ten drugi jest straszną gadułą, non stop zagadywał, czasami nawet podpowiadał czego jeszcze nie obejrzeliśmy, co było dość zabawne, bo w końcu my mieliśmy być profesjonalistami, hmmm.. Przyszedł z podejrzeniem alergii, ale prawdopodobnie jest to tylko Mycoplasma, choć nadal jeszcze czekamy na wyniki badań alergologicznych. O ile dobrze zapamiętałam ma podwyższone IgM i IgG, kaszle sporadycznie, czasami łzawi i miał podejrzenie allergic rhinitis. Byliśmy z nim na EKG, robiliśmy spirometrię w ewentualnym poszukiwaniu astmy i oglądaliśmy prześwietlenie płuc. Miał pobieraną krew, czego nie przeszedł radośnie. Spędziliśmy z nim dwa dni i zrobił na nas bardzo pozytywne wrażenie. Prosił, aby go wypisać dopiero w piątek. xD

Poszliśmy także do prawie rocznej dziewczynki, której mama w wywiadzie powiedziała nam, że córka zaczęła siadać jak miała dwa miesiące, w szóstym miesiącu chodziła, a w ósmym już prawie biegała. Jeżeli to prawda, to niebywale cud, ale wszyscy na oddziale raczej patrzą na tę kobietę z wieeelkim przymróżeniem oka. Dziewczynka rzekomo przeszła różyczkę niedługo po zaszczepieniu na nią, co również wydaje się mało prawdopodobne. Nie wiem jak lekarze wyleczą małą, bo wywiad jest tu jak wielka łamigłówka.

Widzieliśmy trzy i pół roczną dziewczynkę z Coxackie virus. Doktor spytała czy chcemy do niej wejść i jako odważni studenci od razu przekroczyliśmy próg sali. Choroby zakaźne, co to dla nas, co z tego, że 3 na 4 osoby z grupy są przeziębione. xdd Choroba bostońska, czyli tzw. choroba stóp, dłoni i ust. Jakby tego było mało, to mała miała jeszcze gronkowca i paciorkowca, także kombo straszne. Ogarnęliśmy przy niej także siatkę centylową i śmiem stwierdzić, że jakimś dziwnym trafem non stop trafiają nam się dzieciaki, które są wyższe i cięższe niż 75% innych dzieci w ich wieku. Jakieś mocne przyciąganie musimy mieć.

Na dermatologii nie dzieje się nic nowego; prowadzący nieustannie terroryzuje i prowadzi zajęcia jakbyśmy je mieli już od co najmniej pół roku, a same kliniki zaczęły się ponad rok temu. Zadaje pytania z nazwami, które słyszymy po raz pierwszy, ale to podobno wstyd i lepiej żebyśmy się nawet nie przyznawali. [*] Pokazał nam pacjenta ze scabies, wcześniej sto razy powtarzając "jak mówię nie dotykać tzn nie dotykać", szkoda, że taki pomocny nie jest jak chodzi o tłumaczenie czegokolwiek. Widzieliśmy trzy pacjentki z lymphomą, przy których wymownie mówimy, że mają CTCL, bo "żaden pacjent nie chciałby usłyszeć, że ma lymphomę." To mi uświadomiło jak bardzo niefajnie jest nie znać się na medycynie. Chociaż może brak świadomości nie jest taki zły, ponieważ szczędzi niepotrzebnych nerwów? Niezmiennie tydzień w tydzień widzimy pacjentów z łuszczycą, więc na egzaminie nie powinno to nam sprawić problemu, a przynajmniej mam taką pobożną nadzieję? :D Na ostatnich zajęciach zaszliśmy do laboratorium mykologicznego i pod mikroskopem między innymi mieliśmy przyjemność oglądać takie straszydło jak demodex. Wpiszcie w google i poczytajcie o nim, podobno wszyscy go mamy. Wiem, niezmiernie pocieszający fakt. :D

Na genetyce układaliśmy kariogramy. Już raz to robiłam na biologii w liceum, ale wtedy nie dowalili nam takich pokręconych przypadków. GODZINĘ spędziłam na medytowaniu czy ten chromosom ma trzy czarne kreski czy może dwie? Jest metacentric czy może submetacentric? A gdzie wywiało chromosom X? Goshh..

Godziny rektorkie nie są powodem do odwołania farmakologii u mojej prowadzącej, więc takim oto sposobem jesteśmy grupą specjalną i jako jedyni na roku będziemy mieć zajęcia, juuuupiiii... -.-

Za niedługo lecę na premiery Spectre i Mockingjaya! :-D W grudniu Star Wars! Zamaratonuję się na śmierć. Jeszcze nie ma listopada, ale jak już jesteśmy przy grudniu, to święta zacznę 18 grudnia, cza cza ra cza!

niedziela, 25 października 2015

[93] Marfan's syndrome

W zeszłym tygodniu na pediatrii trafiła nam się dziewczynka z zespołem Marfana. Rzeczywiście była nadprzeciętnie wysoka, ale giętkość jej stawów wcale nie przekraczała moich wygibasów, więc w tym przypadku nadgarstek wcale nie latał 180*. Osłuchaliśmy ją i udało nam się usłyszeć odgłos zawiasów w sercu. Fajny dźwięk. Przypadek tej dziewczynki uświadomił mi jedno; może jednak nie traktuj genetyki jako kolejne "po co mi to?"

Na dermatologii obejrzeliśmy 11-letnią dziewczynkę z łuszczycą. Ciężki przypadek, bo nie miała jej tylko na rękach i nogach, jak to głównie bywa, ale dosłownie wszędzie. Okropnie szkoda nam jej było.

Na internie męczymy pacjentów i bawimy się w opukiwanie płuc. Znów wyznaczaliśmy granice, anatomia wróciła do łask. :-D Na koniec badaliśmy axillary lymph nodes (wybaczcie, nie znam polskiej terminologii, a nie chcę zmyślać), co nie było wcale łatwe, bo pacjent miał łaskotki. Nie miał z nami łatwo, bowiem wyciągnęliśmy z niego, że brał dopalacze, do czego lekarzom nie chciał się przyznać. xD Stwierdził, że lakrz sportowy mu je przepisał, hihi.

W tym tygodniu pediatrię będę miała codziennie, więc pewnie będzie dużo relacji. Mamy fajną, młodą Panią doktor, która niedawno sama kończyła studia i określa się jako prostudencka. <3 Wprowadza nas na zabiegówki, pomimo tego, że rzekomo nie może nas tam być.. :D

Farma dopiero się zaczęła, a mi się już nie chce.. :-( Zgadnijcie czym zaczynam tydzień? Tak jest! Farmą o 8, juhuuu! [*]

Halloween nadchodzi wielkimi krokami, z tej okazji dostaliśmy godziny rektorskie w piątek, piąteczek, piątunio. :-DD Na kluby raczej nigdzie się nie wybieram, ze znajomymi ustawiliśmy się w domu mojego chłopaka. Pewnie planszóweczki wjadą idealnie. <3

niedziela, 18 października 2015

[92] Textbooks, 3rd year subjects

W końcu mam już prawie wszystkie książki. Nie ma ich tak dużo, zauważyłam, że z roku na rok coraz mniej. Brakuje jeszcze tylko jednej, ale chyba jednak w tym roku się obędę bowiem plotki krążą, że da się przeżyć bez niej. Mam też pdf'a, więc łudzę się, że uda mi się nie lądować na fejsie. Nie umiem uczyć się z komputera. Wszystko mnie rozprosza.
Poniższa wyprawka wyniosła ponad $550, do tego jeszcze stetoskop, na który czekam, więc pewnie spokojnie dobiję do $700. Często zastanawiam się czemu w Polsce przekłady książek, które mam, kosztują mniej.. przecież wymagały czyjejś dodatkowej pracy?



Z dermatologii trafił mi się prowadzący terminator; jedyny plus, że nie będę z nim miała egzaminu, uff. Powoli oswajam się z pacjentami, ale nadal ani ja ani reszta mojej grupy, nie jesteśmy chętni dotykać żadnego z nich. Któregoś razu nawet doktor przypomniał nam, że skoro on dotyka, to znaczy, że my też możemy. xd

Genetyka jest nudna jak niedzielna msza. W dodatku ganiają nas z budynku do budynku, bo pierwsza część zajęć ma miejsce w innym miejscu niż kolejna. Szkoda, że podobno jest to drugi pod względem ważności przedmiot zaraz po farmie, bo całe trzy godziny spędzam na trzaskaniu w candy crush. :(

Interna jest super ciekawa, nasza prowadząca prześwietna, więc czuję, że czegoś się nauczymy. Ostatnio oglądaliśmy prześwietlenia klatek piersiowych i miednic. Badaliśmy głowę z szyją, potem klatkę piersiową. Opukiwaliśmy granicę płuc, co nie było takie proste, zwłaszcza, że pacjenta mieliśmy trochę przy kości. Potem robiliśmy sobie spirometrię, diagnozowaliśmy wyniki innych pacjentów, omawialiśmy różnice. Dużo się dzieje, więc nie da się nudzić!

Pediatria z bubuniami też jest fajna. Na pierwszych zajęciach uczyliśmy się zbierać wywiad, co okazało się ciężkim orzechem do zgryzienia. Na szczęście trafiła nam się mama, która na większość pytań odpowiedziała sama, więc znacznie ułatwiła sprawę. xD Potem oglądaliśmy jak małemu bubuniowi pobierali krew, co było straszne. Szkoda mi się go zrobiło. :(



środa, 7 października 2015

3rd year bring it on

Trzeci rok przemknie pod znakiem farmakologii, to już pewne chociażby ze względu na to, że spośród 10 książek jakie zakupiłam, 5 jest właśnie do tego przedmiotu. Na pierwsze zajęcia przyszłam w prześwietnym humorze, bowiem czym tu się martwić skoro tylko mieliśmy się sobie przedstawić i rozejść z uśmiechem na buzi. A tu bam, na dzień dobry przywitały mnie 3 godziny legendarnej kosy. Czuję, że w tym roku będzie fajniej niż dotychczas.

Czy wszystkie uczelnie medyczne są zlepkiem wielkiego bałaganu czy tylko moja się tym wyróżnia? W pierwszym dniu po powrocie z wakacji mieliśmy oddać indeksy do zatwierdzenia, ale niestety okazało się to niemożliwe, ponieważ zaginęły gdzieś. Przydałaby się aplikacja "gdzie jest index?"

Z podaniem planu oczywiście opiekun roku nie spieszył się wcale, bo po co. Dzień przed rozpoczęciem dowiedzieliśmy się, że stworzono nowe grupy. Niektórzy mieli szczęście nie być w ogóle uwzględnionym na liście i bynajmniej nie było to spowodowane tym, że nie zdali roku. Do dziś nie zostali dodani na listy, więc chodzą na zajęcia do byle jakich grup byle tylko chodzić, coby potem nie usłyszeć, że są nieklasyfikowani.

Na dermatologii pierwszy raz ujrzałam żywego pacjenta, co było bardzo miłą odmianą. :-D Na wykładzie z genetyki prawie nic nie słyszałam, a jak cudem coś wyłapałam, to tylko oświadczenia profesor, że bardzo lubi dyskutować, więc gorąco na nas liczy. Na farmie będę mogła pić i jeść, ale że będziemy mocno przetrzepywani z wiedzy o trzech tematach w tył, wykładzie (który trwa 3h, panie boże zmiłuj się) i temacie obecnym, to prawdopodobnie możemy na to nie mieć czasu. Pani z psychologii oznajmiła, że nie lubi krótkich prezentacji i, że im są one dłuższe tym lepsze, hehe dobre... Na szczęście to chyba już ostatni gówno przedmiot, więc postaram się przeboleć ten semestr. Higiena to podobno najważniejszy przedmiot 5-ego semestru, więc trzeba będzie uważać. xD W tamtym roku 2/3 roku wylądowało na terminie poprakowym, toteż wnioskuję, że chyba rzeczywiście nie żartują. xd