niedziela, 28 maja 2017

[163] Pediatric nephrology & hematology

Takiej prowadzącej to już dawno nie mieliśmy. Na dzień dobry zjeba za to, że nie przyszliśmy tydzień temu na zajęcia, nieważne że w naszym planie tych zajęć nie było. Później przywalała się o używanie telefonów podczas przerwy, bo "Wy nie umiecie bez nich żyć!", a na końcu nie pasowały jej nazwiska niektórych z nas. Oczywiście podpierdolek o brak wiedzy nie liczę, bo to tradycja. Wisienką na torcie była sytuacja, kiedy zjechała kogoś za napisanie beznadziejnej epikryzy ("bo tak się tego nie pisze!") po czym okazało się, że sama ją stworzyła. xDD
Przeanalizowaliśmy trochę prześwietleń, znów naoglądaliśmy się dializ (dołuje mnie to miejsce), zebraliśmy kilka wywiadów, nic nadzwyczajnego. Na końcu na zaliczenie dostaliśmy wyniki badań trzech pacjentów, jeden z nich z HUSem.

Na hematologii panuje dziwnie spokojna atmosfera. Do tej pory myślałam, że cały oddział będzie przygnębiony, smutny i umierający, a tymczasem lekarze są bardzo przyjemni, pielęgniarki też, dzieci żywotne, stresu i napięcia nie czuć, tak trochę domowo. Na pierwszych zajęciach poruszyliśmy temat honorowych dawców szpiku. W Europie najwięcej ludzi zarejestrowało się w Dojczlandzie (mniej więcej co dziesiąty obywatel), Polska też wypada całkiem spoko, bo mamy coś lekko ponad milion (1,2mln) zarejestrowanych, gdzie w Hiszpanii i Francji jest po 300,000, a już największą siarą świata są chyba Stany Zjednoczone, bo mając bodajże 320mln obywateli, zarejestrowanych mają tylko 10mln.
Przyglądaliśmy się ostatnio biopsji szpiku kilkuletniej dziewczynki, serducho mi pękało, bo nam bidula usnąć nie chciała. ;<

Totalnie nie idzie mi nauka na egzamin z radiologii (akurat jak prawie nigdy nie boli mnie głowa, tak wczoraj postanowiła tak boleć, że aż wymiotować mi się chciało, ale że jestem hero i unikam jakichkolwiek medykamentów, to się męczyłam cały dzień. :))) Żeby było śmieszniej mamy go 1-ego czerwca. To chyba będzie najbardziej zakręcony dzień dziecka mojego życia, bo z samego rana zajęcia na hematologii, na końcu kolokwium zaliczeniowe, a 2h później egzamin. Już widzę jak się przygotuję na zaliczenie, ehe.

Ten jak zwykle potrafi podnieść mnie na duchu. xd

Ostatnio taką krzywą akcje bym sobie zaserwowała, że nie mam pytań. Stare giełdy poprawiałam i wszystkie foty miałam zapisane na pulpicie żeby szybciej można było je zrzucić na e-maila. Pech chciał, że też na pulpicie gdzieś z boku mam zdjęcie klaty kolegi, nie wiem czemu akurat na pulpicie, ale whatever. Pokarało mnie za zaznaczenie "wszystko", bo tak sobie tą klatę razem z giełdami wysłałam na e-mail. Wszystko super ładnie pięknie, na uczelni zaczepił mnie gej z grupy i pyta czy mam te stare pytanka. Jako dobra dusza mówię mu, że mam i już prawie wysłałam te rozwiązane, ale wymiana spojrzeń z kumpelą rozwiała wątpliwości i jednak odpowiedzi nie dostał. Później ściągałam te zdjęcia z e-maila na telefon, wchodzę w galerię, a tam gdzieś pomiędzy zdjęciami kartek jakaś klata, a ja takie wtf...? Jak dobrze, że nie wysyłałam gejowi tego, bo nie dość, że się tniemy z racji, że to ciapaty Szwed (formacja, która obrzuca białych naokoło "ignorantami i rasistami" i to on mi kazał "do the reading" nt. plusów wynikających z przyjęcia tzw. "uchodźców"), to jeszcze by było, że specjalnie mu takie coś wysłałam żeby się z jego orientacji ponabijać. >.<

W ogóle po tym kolokwium zaliczeniowym z ginekologii lekki syf się zrobił, bo nasza czołowa prymuska dostała 3+ i był ryk i pisk, bo nie miałaby już szans na zwolnienie z egzaminu ustnego za rok (wymagana średnia z dwóch zaliczeniówek na 4,5) Tak więc poszła pozawracać dupę profesorowi, bo ona MUSI obejrzeć ten test. Okazało się, że wygrzebała gdzieś tego jednego punkta, który dawał jej 4, ale chryste, jak można być tak pazernym na oceny, które i tak kija odzwierciedlają. Mi by się czasu nie chciało marnować, ani sobie, ani profesorowi, bo wiadomo ile trwa ustawienie się w kolejce do niego, no ale cóż, takie zjawisko nie jest wcale rzadkie, ludzie zęby by sobie powybijali w walce o oceny. xd Takim oto sposobem mi też się wynik podniósł i mam piękne, i okrągłe 80%.






Od początku maja mam bardzo dziwne sny i jak niektóre już się pospełniały, tak czuję że druga część rychło wejdzie w życie.






wtorek, 23 maja 2017

[162] Gynecology

Hrhrhr, koło zaliczeniowe na 4 wywindowałam. Biorac pod uwagę moje tragiczne zaangażowanie w przygotowania, to całkiem zajebiście. :-D

niedziela, 7 maja 2017

[161] Forensic medicine - part infinity

Tydzień temu mieliśmy trzech facetów (samobójca, bezdomny i "domny", który wyglądał jak bezdomny. xd) Ironia losu chciała, że ten bezdomny na bezdomnego nie wyglądał, a ten "domny", którego znaleźli na posesji tuż przed jego domem chyba przez kilka lat prysznica nie widział, z włosów już mu się dredy porobiły, zaniedbana broda i brak zębów - standard. Do tego miał gips, który był tak usyfiony, że chyba nim w ziemi orał. Bielizny nie miał, dziury w skarpetach miał większe niż pozostałości po nich, nie wiem czemu z kickboxingiem mi się skojarzyło. xD Dwoma bezdomnymi mało się interesowałam, ponieważ uwagę przykuł samobójczy przypadek. Młody facet, z którym do tej pory wszystko było ok, ale w szpitalu dowiedział się, że ma cukrzycę, siekła go depresja i skoczył sobie z budynku. Co ciekawe na nadgarstku miał już ślad po cięciu, tyle że nóż był niezbyt ostry i nie doszedł do tętnicy, podobno bardzo klasyczny obraz. Z zewnątrz na ciele brak większych zmian, wszystko wyglądało cacy, poza krwią z uszu, nikt nie powiedziałby, że skakał. Po otworzeniu kilka złamań, a przyczyną zgonu było zachłyśnięcie się własną krwią.

Na ostatnich zajęciach mieliśmy w końcu pierwszą kobietę! Z bólem klatki piersiowej przyszła do najbliższej placówki medycznej i już z niej nie wyszła. Nie pamiętam dokładnie jaki był przebieg wydarzeń, ale chyba taki, że miała zawał, po czym pękł jej tętniak, rozerwało aortę i miała tamponadę serca (330ml, gdzie 150 już jest śmiertelne.) Drugi kejs to człowiek, który wypadł przez barierkę, spadł na schody, a potem jeszcze się przez nie przeturlał. Nabawił się przy tym przepukliny mosznowej, a rozmiar tego to 17cm na 12 czy jakoś tak, w każdym razie oooogromne. Kręgosłup w jakimś miejscu pękł (albo nawet dwóch), ale rdzeń kręgowy nie został przerwany. Generalnie gruchnął zdrowo, bo wszystko miał w kiepskim stanie. W ogóle w jednym z przypadków odkryliśmy, że "pacjent" miał tylko jedną nerkę. Brak jakichkolwiek blizn po operacji, więc taka uroda. Na początku myśleliśmy, że ją zgubiliśmy gdzieś po drodze.

Teraz czekam na dwie sekcje, które przyjadą zza granicy. Mam nadzieję, że będą w dniach, w których będę mogła się urwać z zajęć, bo nie wytrzymam, jeśli akurat terminy będą na dzień, w którym przypada mi coś, czego akurat nie da się odrobić. <beczy>

Fajny prokurator był ostatnio na sekcji, super ciekawe rzeczy opowiadał, prawo zaczęło mnie jeszcze bardziej interesować.. *.*



A tak poza tematem sądówkowym, to wiecie co? Transfering rzeczywistości jest naprawdę niesamowitą rzeczą. Aż buźka sama się cieszy. Połowa mojego życia składa się z łańcucha "spontanicznie coś piznę >> chwilę potem się to dzieje." Takim sposobem w super dziwnych okolicznościach poznałam swojego chłopaka, innego się pozbyłam, wylądowałam w Stanach w konkretnym stanie, na którym spontanicznie położyłam palucha na globusie, dostałam się na studia, na które kompletnie się nie wybierałam, niestety "uśmierciłam" psa i poznałam gościa podczas bezcelowej jazdy samochodem, 10 minut po tym jak stwierdziłam, że pojadę na rynek, bo może kogoś tam poznam, kilku innych ściągnęłam myślami i sami do mnie napisali, gdzie wydawałoby się, że "nie ma na to szans, bo..." Nie ma co oddawać swojego losu w ręce boga czy amuletów, sami jesteśmy w stanie wyszlifować swoje życie, wystarczy pozytywne myślenie i przekonanie o tym, że to co chcemy wcale nie jest niemożliwe, bo nie ma rzeczy niemożliwych. Tak samo jak nic nie dzieje się nadaremnie, choć często na początku ciężko dostrzec powód. :-)