środa, 26 października 2016

[129] Work hard so you won't spin

Prawie miesiąc 4 roku za mną, więc czas na krótkie wspominki.

Ortopedia i traumatologia - mieliśmy sporo zabawy z gipsowaniem się i ogólnym unieruchamianiem. Potem rozcinaliśmy gipsy, a dowcipny prowadzący straszył nas, że "ała ała BOLI!!!" Niby bzdura, a kilka osób nabrało się na takie wrzaski. :-D Na innych zajęciach bawiliśmy się USG i sprawdzaliśmy sobie biodra, nadgarstki, barki i kostki. Wszystko zaczęło się od tego, że koleżanka z grupy powiedziała, że biodro boli ją jak cholera i czy doktor nie może obejrzeć. Summa summarum 2/7 osób miały problem. Koleżanka od biodra ma bursitis i tendonitis, więc na następnych zajęciach będziemy oglądać wstrzykiwanie sterydów przy pomocy USG, bo jak sama powiedziała, na fizjoterapeutę czasu nie będzie miała, więc woli inwazyjnie. xD Druga osoba okazało się, że ma dość spore szanse na carpal tunnel syndrom, więc ma unikać zbyt dużej manualnej roboty, dlatego też papa przyszła specko z chirurgii.

Sądówka - przypomnieli nam jak się sprawdza ile czasu temu ktoś pił i ile, liczyliśmy ile kto będzie miał promili po wypiciu tej samej ilości alkoholu i mimo, że nie piję, to smutno mi się zrobiło, że 250ml 40% wódki dałoby mi ponad 2,5 promila, a 70kg facetowi lekko ponad 1. xd Potem mówiliśmy o truciznach, narkotykach, zatruciach i innych tego typu smaczkach. Znów było ciekawie. I ultra wyluzowana prowadząca rzucająca żartami, które mogłyby zostać określone lekko nie na miejscu. <3 Uwielbiam.

Chirurgia - oglądaliśmy dość ciekawą operację, trochę nie słuchałam, ale między słowami wyłapałam, że mniej więcej chodzi o to, że wycięli kawałek przełyku i wycięty kawałek zastąpili kawałkiem z dwunastnicy? mimo, że 1st line treatment to pozyskanie kawałka z żołądka? Muszę o tym poczytać, bo wydaje się to całkiem intrygujące. Mieliśmy też pacjenta z inflammatory bowel disease i mimo, że znów nie słuchałam (cóż za pilna studentka..), to wpadło mi do ucha, że zazwyczaj choroba zaczyna się u dwudziestoparo latków, no super. Już się zdiagnozowałam, że moje problemy trawienne po jakichś randomowych posiłkach mogą być początkiem IBD'u. [*] Humor poprawił się jeszcze bardziej, gdy doktor dodał, że najdłuższe leczenie tego dziadostwa jakie on osobiście zna, to (uwaga!) 18 lat!! o.O
Od kiedy studiuję, co chwilę wyszukuję sobie pierdyliard chorób, które mam/mogą mi grozić, boże ratuj. xD Jednak to prawda, że im mniej w głowie, tym spokojniej człowiek śpi.

Nefrologia - w sumie to nic ciekawego nie było poza tym, że moi koledzy z hukiem zostali wypieprzeni z zajęć, bo przyszli chorzy. Był ogień! :-D Uśmiechnęła się do nas moja kochana genetyka, ponieważ mieliśmy pacjenta z ARPKD, więc mogłam brylować. Większość czasu spędziliśmy na transplantologii i ku naszemu zdziwieniu większość nerek do przeszczepu nie pochodzi od członków rodziny (rodzina to tylko jakieś 7% przeszczepów.)

Pulmonologia - miłość, miłość, miłość. Mieliśmy bronchoskopię, potem biopsję węzłów chłonnych w śródpiersiu, a na końcu pacjenta z Pompei disease (tylko 7 takich przypadków w całym kraju i on jeden na zachodzie, więc możecie sobie wyobrazić moje podniecenie.) Jak z biochemii nic nie pamiętam, tak pamiętałam moment, w którym uczyłam się o tej chorobie i trochę dziwnie się poczułam słysząc swoje własne komentarze sprzed kilku lat "po co tyrają nas takimi rzadkimi przypadkami?" To chyba coś na kształt tego jak kiedyś myślałam o angielskim, kiedy nauczyciel tyrał mnie ze słówek, których byłam pewna, że NIGDY nie użyje, a za jakiś czas okazało się, że powiedzenie "nigdy nie mów nigdy" jest świętsze od przykazań bożych. xd

Fakultet z EKG okazał się strzałem w dziesiątkę i nie wiem jakim cudem, ale słucham przez całe 2,5h, a nigdy mi się takie skupienie nie zdarza, zazwyczaj po pół godzinie już mnie nie ma. :D

Straszny pierdolnik mam, bo wychodzę z domu przed 7, a wracam najwcześniej o 18, wczoraj pobiłam rekord i wróciłam o 22:40. Pewnie za kilka lat będę miała potężny butthurt, że zamiast się opieprzać, kiedy mogłam, to kręciłam kołowrotkiem jak szalona. ;x Dobrze, że moje zapieprzanie otworzyło ojcu oczy i dużo inaczej mnie traktuje niż kilka lat temu. Relacje się poprawiają tylko nie wiem czy dlatego, że zaczął mnie doceniać i jest dumny czy może powodem jest moje odgrażanie się, że za dwa lata wypalam na drugą stronę świata? Choć pewnie najbardziej przekonała go moja niezależność finansowa i fakt, że od 4 lat nie płaszczę się o pieniądze. :))

Rodzinę na grypę zaszczepiłam, duma mnie rozpiera. xD Ostatni zastrzyk robiłam na praktykach po pierwszym roku. Dziś miałam ojcu w zadek robić kolejny, bo coś tam potrzebował, ale jak poinformowałam go co mu grozi w tym rejonie, to trochę zwątpił i jednak zostawił to w rękach lekarza. xDDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz