Na nefrologii zgłosiłam się na ochotnika do USG nerek. Mimo ultra małego spożywania płynów, kamicy nerkowej nie mam, więc odetchnęłam z ulgą. :D Z nieba spadły te zajęcia, bo od kilku miesięcy wydawało mi się, że coś jest nie tak, a oczywiście do lekarza nie było po drodze. Na gwałt przydałyby się teraz oftalmologia, bo tak już od 4 lat wybieram się do okulisty i coś dotrzeć nie mogę...
Na pulmonach serce mi pękło. Mój kochany doktorek nie przyszedł na ostatnie zajęcia. Wzięła nas ordynator we własnej osobie i oczywiście było sranie po gaciach, bo w tamtym roku na tuberkulozie trzepała nas aż grzmiało. Takie zawrotne tempo narzuciła, że aż trudno było za nią na korytarzu nadążyć. Nie wiem jak to zrobiła, ale przez całe zajęcia zdążyliśmy obejść wszystkie pokoje, prawie wszystkich opukać i osłuchać, krótki wywiad zebrać, a na końcu jeszcze przycisnęła nas z kilku RTG i wypuściła 10 minut wcześniej. Pacjentka, u której było podejrzenie farmer's lung okazała się mieć bronchioalveolar carcinoma. Pacjent z COPD, który miał być już do domu wypuszczany, dwie godziny przed wypisem przyszły wyniki i okazało się, że ma cardiac myxoma. Był też pan czekający na przeszczep, opowiadał o odmie i o zgromadzonym pod skórą powietrzu. Dostaliśmy potem jego RTG i było na co patrzeć.
Na neonatologii bawiliśmy się fantomami. Pierwszy raz trzymałam w ręce laryngoskop, trochę się męczyłam, ale w końcu zaintubowałam.
Za tydzień zaczną się zakazy, mamo ratuj. Jeszcze te dziecięce w tamtym roku były nawet ok (poza częścią seminaryjną), ale dorosłych nie mogłam znieść.
Kilka dni temu miałam dziwną sytuację. Byłam z kolegą na obiedzie i nagle podszedł do nas jakiś typ. Ani się nie przywitał, ani pocałuj psa w dupę na dzień dobry i z bomby wyleciał z moim nazwiskiem. Myślałam, że spadnę z krzesła, bo to był facet, który od kilku lat wypisuje do mnie na fejsie (mimo, że mu nie odpisuję i nawet nie czytam tych wiadomości), i nie wgłębiając się w szczegóły, jest skończonym psycholem. O dziwo trzeźwość umysłu mnie nie opuściła i popatrzyłam na niego jakby z drzewa spadł dodając "eee, nie", na co on znów to samo. Na szczęście po kolejnym zaprzeczeniu poszedł sobie. Chwała bogu, że niedawno zmieniłam fryzurę, to mogło wydać się całkiem wiarygodne, ale WTF! Od dziś już nie będę do życia podchodziła tak beztrosko, że nigdy nic mi grozić nie będzie. Pełne gacie miałam, masakra. A to niepierwsza sytuacja, że ktoś nieznajomy rozpoznaje mnie ze zdjęć. W sumie super anonimowy zawód sobie wybrałam, idealny do uciekania przed creeperami. <ok> Czas chyba znaleźć męża i czym prędzej zmienić nazwisko.
U mnie też można sobie i usg tarczycy zrobic z konsultacją u jednej z najlepszych endokrynologów w miescie, i spirometrię i co nie tylko. Zawsze to jakiś plus z całej tej studenckiej katorgi ;)
OdpowiedzUsuńMnie też przerażają takie sytuacje, jak ta, co opisujesz. Raz mi się zdarzyło, że 10 lat starszy facet wyczaił mnie na fb, a potem spotykałam go w różnych miejscach, aż przestałam klikać "wezmę udział" przy jakichkolwiek wydarzeniach. Ale to też moja wina była, bo nie miałam jaj, żeby powiedzieć prosto z mostu, że zainteresowana znajomoscia nie jestem i trochę nie ogarnęłam powagi sytuacji.
A to w znajomych go miałaś, więc jakby nie było dałaś mu bliżej podejść i miał wgląd do tego, gdzie Cię spotkać może, a ja tego swojego psychola ani nigdy nie przyjęłam do znajomych, ani nigdy nie dodałam żadnych innych nieznajomych, więc nie mógł mi się wbić na listę, a co za tym idzie, nic poza profilowym nie widział. Do tego prosto z mostu mu pisałam kilka razy żeby dał mi spokój, bo podam go do sądu i już nawet miałam to robić, ale kumpel sprawdził mu IP, wyszło, że jest ze Szkocji, więc trochę byłaby to bitwa z wiatrakami, dlatego po prostu przestałam odczytywać jego wiadomości. A tu takie bach po kilku latach.
UsuńPo kilku latach to już w ogóle strach... Nic no, trzeba być twardym.
Usuńuff, w czasach internetu nic się nie ukryje i jak się chce to wszystko można się o człowieku dowiedzieć ;/ Trochę z innej beczki, ale ciągle w temacie - ostatnio Google przypomniało mi, że za 3 dni czeka mnie podróż do tego i tego miasta i w taki sposób mogę się dostać do swojego miejsca zakwaterowania... a wszystko załatwiałam mailowo... Zbaraniałam :D
OdpowiedzUsuńPierwszy raz intubowałaś na neonatologii? Ostro :D Ja zwykłemu fantomowi napompowałam żołądek za pierwszym razem, maluszkowi pewnie bym uszkodziła wszystko po drodze!
Pozdrowionka!
Bo to przez cookies, ale też zanim się nie dowiedziałam ostro rozkminiałam skąd komputer to wszystko wie. xD
UsuńA na jakim przedmiocie uczyli Was intubować? Ja za to mam wrażenie, że dorosłemu wybiję wszystkie możliwe zęby. xDDD