Mam wrażenie, że ten rok będzie śmiesznie prosty w porównaniu do trzech poprzednich. Nie dość, że praktycznie codziennie kończę zajęcia maks do 12 (nie wliczam w to wykładów), to jeszcze nie ma wejściówek i kolokwiów w takiej ilości, w jakiej były do tej pory. Wystarczy mniej więcej ogarniać bieżący materiał. Jak się po milion razy powtarza jedno i to samo, to prędzej czy później zostanie to w głowie. Jedynym minusem póki co są godziny wykładów, bo trzeba byłoby na nie czekać po 3-4h, więc szczerze mówiąc większość sobie daruję i pracuję w tym czasie, bo dziwnym trafem w końcu odpuścili sobie sprawdzanie na nich obecności.
Ortopedia i traumatologia - zajęcia podzielone +/- na pół; seminarka i oddział. Trochę się na nich nudzę. Była pani z zespołem cieśni kanału nadgarstka i pan po amputacji dużego palca u stopy. Ten drugi przypadek o wiele ciekawszy, bo przy okazji omówiliśmy przeszczep skóry, całkiem ciekawa sprawa. Za każdym razem dostajemy pod nos RTG, więc mamy super trening i jak już jestem przy tym temacie, to muszę wyrazić swoje niezadowolenie ułożeniem programu. Zastanawiam się jaki jest sens radiologii dopiero na 8 semestrze, skoro oglądanie zdjęć towarzyszy już od 5-ego? Niby nie powinno mnie dziwić takie ułożenie, w końcu na drugim roku na patofizjologii robiliśmy coś, czego jeszcze na fizjologii nie zaczęliśmy nawet, ale co tam, kto by na takie coś w ogóle zważał.
Neonatologia - faceci byli bardziej podjarani dziećmi w inkubatorach niż dziewczyny, to było dość zabawne. Dość słodkie są takie małe bubunie, pozwijane między kocami, więc wyglądają jak w gniazdach. Leżą sobie w cieple (+30*), niektóre w złym, inne w kiepskim i dobrym stanie. Rekordowy maluch urodził się mając 500g... Gdzieś minęliśmy wcześniaka, który przetrwał jako jeden z trojaczków, gdzieś indziej leżała dziewczynka z HCV. Zawsze dorodne, donoszone dzieciaki wydawały mi się łatwe do uszkodzenia, ale te maluszki są nie do porównania.
Nefrologia - prowadzący głównie zajmuje się dializami, więc w końcu będę miała o nich dobre pojęcie. :-D Mieliśmy pacjenta, któremu z dnia na dzień nie wiadomo czemu palce zaczęły zachodzić nekrozą. Większość organów zaczęła siadać i po prawie roku nie ma już stóp, jest po zawale, palce u rąk zaczęły sinieć, pojawiła się nekroza. Na jednej ręce zrobili mu przetokę (do dializ), zmiany się cofnęły, ale druga jest nadal w średnim stanie. Młody chłopak. Podziwiam, bo wydawało mi się, że jego stan psychiczny będzie okropny, a on zdawał się być całkiem dobrze pogodzony z nieszczęściami. Innym razem mieliśmy pana z Lupusem i od razu przypomniał mi się prowadzący z dermy, który wypytywał o SLE. xd
Sądówka - póki co nie dzieje się nic ciekawego, bo mamy same seminarki i jedyne co jest w nich ciekawe, to zdjęcia z autopsji, komentarze prowadzącego, że powiesić to się jeszcze trzeba umieć, bo na sznurku można dogorywać godzinę zamiast minuty. Kocham taki humor. xD Instrukcje jak odróżnić pozorowane samobójstwo od tego prawdziwego też były fajne!
Pulmonologia - mój konik. Wszystko na zajęciach idzie jak po maśle. Mieliśmy 70 letniego muzyka z COPD (paczka fajek dziennie przez x-dziesiąt lat) i 79 letnią panią, której nie do końca wiadomo co jest. Tak się zastanawiam czy alternatywą do mojej pracy na sądówce nie będzie pulmonologia.
Chirurgia - uczyliśmy się szyć i stwierdzam, że chirurgiem nie będę. >.< Pominę ilość kurew i innych takich, które rzucałam pod nosem, kiedy nie szło. Trening czyni mistrza, ale można się zdrzaźnić. Potem uczyli nas wiązania węzłów i mimo, że mieliśmy to dwa lata temu na anatomii klinicznej, to ofc nikt już nic nie pamiętał.. :-D
Nienawidzę czwartków. 9h w szpitalu i brak czasu na ciepły posiłek są przesadą. Stan studenciaków mówił sam za siebie. ALE! Jeszcze kilka tygodni i odetchniemy.
Za niedługo zaczną się fakultety. Może w końcu raz, a dobrze nauczę się EKG, a nie tylko na chwilę, bo kolokwium. xd Znowu zimowy semestr dopakowuję w dodatkowe zajęcia, aby letni mieć w miarę lajtowy.
A i wiecie co? Hitem tygodnia jest opis zdjęcia u pacjentki po wyciętym pęcherzyku żółciowym, że jest on dobrych rozmiarów i wszystko z nim ok. xDD Cudowne są takie smaczki.
O Jowiszu, Odynie...
OdpowiedzUsuńWoreczek (sic.!) Sacculus ?
Mam przelom nadcisnieniowy...
Mea culpa, polska terminologia nie jest moja mocna strona. [*]
UsuńNie ma co się czepiać. Czasami i lekarze tak piszą. mh Ty to zawsze się czegoś czepisz. Zawsze coś Ci się nie podoba.
OdpowiedzUsuńczepie sie,
Usuńlekarze, ktorzy tak pisza sa dla mnie polglowkami. Nie akurat obcokrajowcy - obcokrajowcy to co innego, ona pieknie pisze po polsku.
oj. Wiesz, zle nawyki wchodza w krew szybko, a jak sie nauczysz czegos zle to potem wyprzec to i nauczyc sie porzadnie jest o wiele trudniej.
OdpowiedzUsuńŚwięta racja.
UsuńEh sadowka. Uwielbiałam te ich wywody na temat topielców i wisielców.
OdpowiedzUsuń