czwartek, 26 czerwca 2014

Sanepidowskie przeżycia

Chyba dawno tak dobitnie nie czułam jak bardzo kocham Polskę. Trzeba mi było załatwić książeczkę bardzo popularną i słynną z wysiłków z nią powiązanych, a mianowicie: sanitarno-epidemiologiczną. Pomijam fakt, że jak zazwyczaj problemów z wypróżnianiem nie mam i mama nazywa to "dziecko, Ty chyba jelit nie masz" :D to teraz jak na złość constipation dopadło mnie takie, że co najwyżej w kościele, gdybym tylko do niego chodziła, mogłam się modlić o akt defakacji. Rzutem na taśmę załatwiłam wszystko, co zwiążane z ową białą książeczką i właśnie dziś ją odebrałam. Dwa dni temu robiłam też badania na poziom przeciwciał WZW B no i chwała bogu, bo wyszło, że jednak muszę się doszczepić. Szczepienie sprzed 10 lat, kiedy było ono potrzebne na wyjazd do Kenii jest już oczywiście nieważne. Takim sposobem jutro sanepid znów ujrzy moją jakże uroczą osóbkę. Z dzisiejszych przeżyć z owym budynkiem mogę podzielić się jeszcze tym, że przy okienku dowiedziałam się, że nie ma moich wyników krwi. Wiecie dlaczego? No nie dziwne, bo przekręcili moje nazwisko, więc wiadome, że MOICH wyników nie było. Polska.

W poniedziałek o 8:00 w szpitalu wojewódzkim będę przechodziła szkolenie BHP, a potem zacznę swą pierwszą praktykę. Podobno oddziałowa się bardzo ucieszyła, że do nich przyjdę, bo zależy jej na studentach lekarskiego. Znowu Polska polityka się kłania. Tu potrzebni studenci lekarskiego, a szpital nie ma podpisanej umowy z lekarskim wydziałem.

Jutro jadę mamcię odebrać z przeglądu rejestracyjnego, coby nie musiała tam pół dnia siedzieć i pomkniemy kupić mi uniform, ponieważ takiegoż jeszcze nie posiadam. Przy okazji jeszcze swoje autko na przegląd muszę zapisać, bo jakiś kluczyk na desce wyskoczył i straszy zbliżającym się deadlinem.

Wcześniej wspomniałam, że biznes mi się rozkręcił. Jak skype'a nie używałam, tak teraz zrobiło się z niego centrum korepetycyjne. Mam 8-miu stałych uczniów i już tak napięty grafik, że więcej praktycznie nie dam rady. Ojcu dupa z żalu pęknie jak na wakacje pojadę za swoje pieniądze. :D HIHI.

Muszę mieć dobry humor, bo dość humorystycznie napisałam tego posta.

A tak w ogóle, to jeszcze podzielę się z Wami pewnymi obserwacjami. Poprzednim razem napisałam, że anatomię zdały tylko cztery osoby, więc jakim kurcze prawem ta cała reszta 76-ciu delikwentów wypisuje na fejsbuku, że "done with the 1st year of med school" skoro we wrześniu dopiero się okaże czy aby na pewno takie DONE? Najlepsze jest to, że najwięcej takich statusów wytwarzają najbardziej kapuściane głowy roku. :D Nie ma to jak przed znajomymi robić z siebie nerda, a na uczelni kombinować jak zdać.

6 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za udane praktyki :) Niechaj będą pełne wrażeń i pozytywnych doświadczeń :) i jak Ci się prowadzi przez skype? nie brakuje Ci os
    osobistego kontaktu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O taaak, polskie szpitale zapewniaja wrazenia nie do zapomnienia. :D Dziekuje! Przez skype prowadze tylko lekcje oparte na konwersacjach. Srednio wyobrazam sobie nauke kogos od podstaw, bo wiadomo, ze trzeba pokazac palcem, naprowadzic itd, a skype to mocno ogranicza. Teraz jak jestem u siebie w domu, to moge przez te kilka miesiecy zajac sie kims, kto zaczyna od podstaw. :)

      Usuń
  2. Haha, skądś to znam, takie chwalenie się :D Serio tylko 4 osoby zdały u was anatomię? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio serio. To i tak szal, bo chodzila legenda, ze od 2010 nikt nie zdal w pierwszym terminie (co moze byc prawda, bo te cztery osoby w tym roku zdaly tylko dzieki wyjatkowemu obnizeniu progu z 66 na 50%.) Po prostu profesor stwierdzil, ze jak nas nie pooblewa i nie przysiadziemy jeszcze w wakacje, to za rok nic z anatomii nie bedziemy pamietac. Niby ma racje, ale po co te dodatkowe nerwy?

      Usuń
    2. Plus jest taki, że nie czujecie się wyalienowani :D

      Usuń