Jednak nie będzie końca medycyny. Zdałam ten nieszczęsny ustny (oczywiście prowadzący musiał wybrać moją "ulubioną" formę zaliczenia!) Jak zwykle zdychałam z nerwów, chciałam stamtąd uciekać i poddać się bez próby walki (a potem nawet w jej trakcie), nagle odczuwałam nieodpartą potrzebę załatwienia wszystkich potrzeb fizjologicznych włącznie z wymiotowaniem i płakaniem, a stres nie minął mi po kilku godzinach od zdarzenia, ale ZDAŁAM! ZDAŁAM, ZDAŁAM! Jest jeszcze dla mnie nadzieja na tej uczelni. Żeby nie było wesoło, to powiem Wam, że z 18 studentów tylko 4 zdało. Chyba nie pozostaje mi nic innego jak zostać teraz specjalistą od neurologii. xd
No to do boju rodacy, we wtorek czeka mnie praktyczny. Nie liczę na cuda, bo kiedy uczyłam się neuroanatomii i marnowałam na nią czas, to reszta roku zakuwała już do egzamiu, więc jak nietrudno zgadnąć, jestem z deczka w tyle, ale fajnie byłoby jakimś dziwnym trafem jednak zdać.
Jadę dziś na koncert Linkin Park, więc może odstresuję się trochę w tym jakże stresującym okresie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz