sobota, 25 marca 2017

[157] Gynecology

34 latka z dwoma dużymi mięśniakami macicy. Profesor pokazuje nam zdjęcia USG i komentuje: "To cud, że facet sobie fiuta na tym nie połamał." xD

Moje zainteresowanie wzbudziła kobieta, która miała endometrium w drzewie oskrzelowym, a co za tym idzie oprócz normalnej miesiączki co miesiąc pluła krwią. Z takim mind fuckiem wyszłam z zajęć, że nie pytajcie.

wtorek, 14 marca 2017

[156] In love with Forensics

Trzy ciekawe przypadki. Chłopak po wypadku samochodowym, ochroniarz po gonitwie za złodziejem i ziomek, który ni stąd ni zowąd umarł w aucie. Osobiście zakochałam się w tym pierwszym. Na samym początku myślałam, że to gość +30, a nawet 40, a tu zonk, bo miał to rocznik '94 był. ;ooooo Taką miał spuchniętą twarz, że byłam prawie pewna, że to jakaś zachlajmorda, a tu po prostu powypadkowy gift. Trzy na cztery kończyny miały otwarte złamania. Z obu przedramion wychodziły kości (bodajże promieniowe), z prawej nogi udowa złamana w dwóch miejscach i kostka totalnie odłączona od ciała, więc gdy podniosłam nogę, ona została na stole. Trzymała się na kawałku mięsa, super widok omomom. Po otworzeniu klatki przywitały nas wszystkie połamane żebra (brak pasów), pęknięta w kilku miejscach wątroba, pęknięty kręgosłup i serce, które wyskoczyło z worka osierdziowego. Po dotknięciu głowy można byłoby stwierdzić, że gość miał czaszkę z puzzli. Wszystko się ruszało jak kra na wodzie, nos dokładnie tak samo. Po rozcięciu skóry kości wysypały się na stół, z mózgu zrobił się jeden wielki mikser (mieszanka mózgu z kawałkami czaszki.) Szczena też mu się nieźle zawinęła, bo górne ósemki było widać wywinięte na dole. :D W majtkach znaleźliśmy marysię, więc za miesiąc okaże się czy to był powód przez który zapragnął wyprzedzać na czołówkę z tirem. Z auta nic nie zostało, a jechał bardzo dobrym SUVem. Dzisiaj wygooglowałam ten wypadek i aż w szoku jestem, że gość dotarł do nas względnie w jednym kawałku, bo po oglądnięciu auta byłabym skłonna stwierdzić, że rozsypał się w mak.

Drugi przypadek to prawie 70-letni ochroniarz, który podczas gonienia złodzieja upadł i nie wstał. Podejrzenie zawału serca, ale trzeba było sprawdzić. Na ciele względnie brak siniaków, a po otwarciu klatki znaleźliśmy 1,5l krwi, porozrywane w trzech miejscach serce i jakiś gratis, o którym zapomniałam. Żeby było ciekawiej na mózgu znaleźliśmy jakiegoś guza, który na czaszce wyrobił kostniaka, ale cała ta niespodzianka nie dawała panu żadnych symptomów. Miało być krótko i łatwo, a się trochę sekcja skomplikowała. :P

Zwłoki znalezione w aucie nie były ciekawe. Jedynie na mózgu znaleźliśmy jakieś zmiany, ale to nic szczególnego. Żona mówiła, że trzy dni przed śmiercią mąż miał bóle głowy, więc była to pewnie robota zmian, które znaleźliśmy.

sobota, 11 marca 2017

[155] Stroke

Chirurgię znów mieliśmy z ostrą panią chirurg, więc na zajęciach był spokój święty i aż żałuję, że widzimy się tylko raz w tygodniu. Prowadząca jest bardzo rzeczowa, a sposób w jaki przerabia program jest tak przejrzysty, że byłaby w stanie przekonać mnie abym została chirurgiem. Duży plus, szkoda, że wszyscy tacy nie są. Opowiadała o 13 latku z udarem, ciekawy przypadek. Okazało się, że trenował sztuki walki, miał wypadek na treningu, obojczyk pękł i zrobił niewidzialne nacięcie na tętnicy, powoli powoli sobie kapało, robił się mini skrzep i po jakimś czasie sru, trafił do szpitala.

Na otolaryngologii rozmawialiśmy z pacjentem z vertigo i pacjentką po tyroidektomii, której uszkodzili oba reccurent laryngeal nerves i śledziliśmy cały 4 letni proces naprawiania jej stanu. Aż ciężko mi opisać tego typu pecha. xd

Na gineksach tak nas olali, że przez dwie godziny siedzieliśmy bezczynnie czekając na prowadzącego, który utknął na operacji. Odsyłani od lekarza do lekarza, gdy w końcu tego ostatniego znaleźć nie mogliśmy, bo zdał się zapaść gdzieś pod ziemię, stwierdziliśmy, że to chyba jednak bez sensu i poszliśmy sobie do domu. Dziwne to było, bo na oddziale praktycznie nic się nie działo oprócz tej operacji, na którą już nie mogliśmy się wbić, więc nie wiem z czego ten kołowrotek się zrobił.

W tym tygodniu czeka mnie rekord rekordów, chyba coś ponad 16,5h pracy wychodzi. ;o

Drugi raz w miesiącu odebrałam tajemniczą pocztę kwiatową. Fajne uczucie, ale ciekawość żywcem mnie za niedługo zeżre. :-D



niedziela, 5 marca 2017

[154] A lot going on

Na chirurgii przywitała nas pani chirurg, którą spotykając na ulicy, nie osądziłabym o bycie lekarzem, a co dopiero chirurgiem, no offense oczywiście. Żeby było śmieszniej, była jedną z najbardziej trzymających w ryzach prowadzących, więc ciapaki nie dość, że japy nie otwierały, to jeszcze niespecjalnie telefony wyciągali i nawet na myśl im nie przyszło żeby zacząć coś w ryju mielić. Coś pięknego! Szkoda tylko, że była na zastępstwie, bo normalnie opiekuje się tylko orgasmusami (czyt. Erasmusami) Oczywiście co kilkanaście minut, gdy nikt nie udzielał odpowiedzi na pytanie rzucone w eter, leciały komentarze "to przepraszam bardzo, na którym dokładnie roku jesteście?", kocham to. :D

Ogarnialiśmy przypadek faceta, któremu butla po winie pękła w dupsku. :)) Nawet śmieszne to było, bo opowieść o tym jak próbowali z powrotem składać butelkę, aby ocenić czy wszystkie kawałki znaleźli (bo ofc wszystko się porozpieprzało po całej jamie brzusznej) jakoś nie bardzo pomagała w utrzymaniu powagi. Jeszcze na dokładkę na koniec ziomek ostro się awanturował o to, że mu stomię zrobili zamiast walczyć o jego odbyt. xD Co z tego, że zrobił się z niego jeden wielki farfocel i z odbytem nie miał już zbyt wiele wspólnego.

Na radiologii mamy super fajną prowadzącą, więc raczej będę bardzo pozytywnie wspominała te zajęcia. Zaproponowała nam, abyśmy mieli podwójne klasy, to zamiast cały semestr chodzić na seminarki, pochodzimy tylko pół. BRILLIANT.

Mój tato chyba powoli przyswaja wiadomość o tym, że jego córcia rzeczywiście może nie być lekarzem tylko zostanie rzeźnikiem (tak, twierdzi, że na sądówce nie pracują lekarze, bo przecież oni nikogo nie leczą), więc to taki mały progres, bo do tej pory przez cztery lata było constant "nawet nie chcę o tym słyszeć!"

Na otolaryngologii też fajna prowadząca. Strasznie młodo wygląda i zastanawiam się ile jest od nas starsza, ale skoro nas uczy, to jakaś tam różnica jednak musi być.. Poszliśmy na salę operacyjną, jakaś pani z Meniere's disease miała intratympanic steroid injection, nic w sumie nie widziałam, ale i tak było ciekawie. xd Potem sami siebie badaliśmy, nawet na ochotnika dałam sobie grzebać w nosie, uszach i buzi, i w pewnej chwili tego pożałowałam jak mało delikatny kolega wepchnął mi rynoskop tak głęboko, że jeszcze trochę i w mózgu bym go poczuła. >.<''' Później było ultra wielkie struggle, bo zamiast dać nam otoskopy, to dostaliśmy same wzierniki i lampki na głowę, więc wyglądaliśmy trochę jak górnicy. :-D Oprócz śmiesznej aparycji, jeszcze śmieszniejsze było to jak nie mogliśmy skoordynować lampki zwisającej z głowy, z wziernikiem w ręku i polem widzenia, bo to wszystko jakoś średnio ze sobą chciało współpracować, mi ta "gumpia" lampka zasłaniała pole widzenia. ;< Potem robiliśmy przednie i tylne tamponady i chyba na tym skończyły się zajęcia.

A na ginekologii... prowadzący złoto. Taki piękny chłopak, że kisiel w gaciach. Tydzień temu go nie było, więc nie wiedzieliśmy co nas czeka. Przyszedł do nas i pyta czy jesteśmy ED grupa ta i ta, a my takie *.* taaaaaak... "No to dzień dobry, będę miał z Wami zajęcia." Też jakiś super młody, bo jedna pacjentka jak ordynatorowi mówiła kto jej ostatnio robił USG, powiedziała, że studenci. On tak na nas patrzy i mówi, że to raczej niemożliwe, musiał być jakiś lekarz. A ona mówi, że naprawdę studenci, ten pan w zielonym mi robił. A pan w zielonym to nasz seksi prowadzący, haha. <3 Widzieliśmy znów cesarkę, tylko że ta była bardziej dramatyczna, bo się na cztery ręce rwali z babki brzuchem. ;oooo A potem dwa łyżeczkowania, jedno u pani po 80tce, drugie u jakiejś młodszej. Masakra. Patrzyłam na to i mimo, że to tylko patrzenie, to bolało mnie jakbym sama tam leżała.

Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie na gineksach to same hot dupeczki pracują. Zaczęłam się śmiać, że pójdę na ginekologię nie dlatego, że kocham kobiety, ciąże i dzieciaczki, tylko dla co-workerów. xd A i cały oddział wydaje się jakiś taki wyluzowany. Nawet piguły są miłe, a to jakiś cud.