Na pulmonologi znów mieliśmy zaszczyt przeprowadzać wywiad z pacjentem typu gaduła. Był niestrudzony tym, że dostał już kolejne pytanie; nadal odpowiadał na to pierwsze, bo przecież historii jeszcze nie dokończył opowiadać. xd Zaczepiał naszego wymieńca z Brazylii, że jego żona też plecie sweterki. xD
Na pediatrii miałam okazję poczuć się trochę jak pedofil. Pierwszy raz w życiu rozbierałam małego chłopca i sprawdzałam jego genitalia, i trochę nieswojo się z tym czułam. Całe szczęście chłopiec wcale się nie wstydził, zagadałam go Sponge bobem i Patrykiem, i skończyło się na przybiciu żółwika. Później nawet odnalazł mnie na korytarzu, bo chciał pokazać jedną ze swoich zabawek. <3
Na internie mieliśmy pana ze sztuczną zastawką i panią z rozrusznikiem. U pana był szmer nad zastawką mitralną, u pani było coś nie tak z zastawką pnia płucnego. Jak z płuc zostałam okrzyknięta ekspertem, tak w sercu nic nie słyszę. -.- Dołuje mnie fakt, że egzamin praktyczny zbliża się nieubłaganie i mam coraz mniej czasu na cudowne olśnienie, a znając życie, pewnie dostanę pacjenta z problemem sercowym, więc mało śmiesznie będzie, gdy obleję. :-|
Z farmy mam wszystko pozdawane, a na maxa czuję się w tyle. Z immunów na ostatnich zajęciach mieliśmy teścik, ale że szczęśliwie go zaliczyłam, to 1:0 dla mnie. :-D
Strasznie zalatana jestem. Ten semestr miał być spokojny i luźny, a jest zupełnie odwrotnie. 9h pracy tygodniowo mnie wykańcza, więc zaraz po powrocie do domu padam na twarz i nic ze mnie nie ma. Nie mam czasu na znajomych i coś mnie strzela, gdy widzę jak inni, za przeproszeniem, srają czasem. Jest jednak plus. Lubię, gdy czas szybko mija i nie mam czasu się nudzić. Minus jest taki, że nie jestem zaangażowana w żadne organizacje studenckie, koła naukowe, itp. Nie, że pcham się do takich aktywności, bo akurat stronię od tego uważając, że jeszcze za mało wiem, aby jakiekolwiek prace naukowe pisać. Do tego dochodzą też ludzie, którzy mam wrażenie, że ścigają się ze szczurami, więc atmosfera mnie nie zachęca. Najwyżej potem będę pluła sobie w brodę.
Haha, u nas na pediatrii też trzeba było sprawdzać "czy wszystko jest na miejscu", ale to jakoś się zawsze w żart obracało i był śmiech razem z dzieciakiem :)
OdpowiedzUsuńCo do osłuchiwania to myślę, że nie ma się co martwić, im więcej przypadków się pozna, tym więcej się zapamięta więc wszystko jeszcze przed nami ;) Choć nie powiem, że odkąd dostałam prowadzącą panią kardiolog to nagle zaczęłam w ogóle słyszeć i rozpoznawać szmery nad sercem i wiem nawet gdzie promieniują, więc wow! :D A do poćwiczenia przed zaliczeniem mogę polecić to: http://www.blaufuss.org/, choć to oczywście nie to samo, co pacjent ;)
Mam tak samo z kołami jak Ty - chciałoby się, choć w sumie nie za bardzo, bo jeszcze nie wiem co mnie naprawdę interesuje, a nie ma też czasu żeby na nie wiadomo ile kół sobie pozwalać (choć u mnie ostatnio luzy, ale wolę ten czas spędzać poza uczelnią ;D)
Pozdrowienia! :)
Super, dzieki! Moze ta strona mnie poratuje :-D
UsuńWiadomo, trzeba sie odstresowac troche! :D
Też bym na coś takiego poszła, lubię gry terenowe ^^.
OdpowiedzUsuńJa też na razie do żadnych kół się nie zapisuję. Mam nadzieję (która ponoć jest matką głupich), że za rok, dwa (trzy?) bedzie troche luźniej, a przynajmniej nie każą nam chodzić na wykłady do 18 codziennie i wtedy będę mogła zainteresować się jakąś dziedziną.
Sa super, szkoda tylko, ze zajmuja tyle czasu. Mi 9h zeszlo. :o
UsuńWyklady to zmora. [*]
zawsze jest tak że jak masz tyle zajęć to patrzysz z zazdrością na ludzi z wolnym czasem, ale znowu mniej się rozwijasz itp :) znajdziesz wolny weekend to wrocisz do rownowagi :) co do kół to ja też polecam :)
OdpowiedzUsuńJa nie narzekam na brak wolnego czasu wolę się kształcić
OdpowiedzUsuń