środa, 24 września 2014

Men's Volleyball World Championship; zacznijmy II rok po mistrzowsku

Plan w tym roku nie jest przychylny studentom. Ciekawi mnie sprawa wykładów; obowiązkowe czy nie? Jeśli nie, to wtorek co dwa tygodnie będę miała wolny, tłumy szaleją. Dwie najbardziej imprezowe grupy na roku dostały prezent z dziwkanatu; zajęcia w piątek do 21:20. Śmiechłam, ironia losu, naprawdę. Nie wiem jak mam zareagować na ćwiczenia, które trwają (uwaga!) 4,5h od 7:30!!! Brzmi to jak jakiś kiepski żart. A ja głupia narzekałam na fizjologię trwającą 3h w zeszłym semestrze...

Jako że jestem wiernym kibicem polskiej siatkówki, to w niedzielę miałam zaszczyt przeżyć chwile, które skutecznie doprowadziły mnie do zdarcia gardła. Z tego miejsca pragnę wyrazić słowa gratulacji, podziękowania i uznania dla naszych wspaniałych siatkarzy! Szkoda, że ostatnie i jakże przystojne elementy starej siatkówki, jeszcze tej, którą pamiętam z 2006 roku, powoli będą znikać z ekranów. Ponadto chciałabym zaznaczyć, że dziwnie jest mieć świadomość, że Ci "Panowie" z ekranu są w moim wieku, więc teoretycznie mogliby być kolegami z ławki. Niby nic nowego, bo przydarzyło mi się kończyć klasę gimnazjalną z vice-mistrzami świata koszykówki, ale im nie kibicował cały kraj, kiedy zdobywali medal. Ci są zdecydowanie bardziej medialni. I naprawdę było miło, kiedy znajomi z krajów, z którymi Polacy grali mecze, pisali na facebooku "let's see who's gonna be better" etc. :) Najśmieszniejszy jednak był moment, kiedy podczas oglądania meczu nagle usłyszałam słowa jakże mądrego, amerykańskiego komentatora, który stwierdził: ".... bo siatkówka to polski sport narodowy!" Taaa... gdyby on tylko wiedział, kto jest naszą dumą narodową. xD

PS. Wzięło mnie na lekką innowację bloga. Nie pasuje mi czcionka, pomocy! Proszę o rady w sprawie wielkości i samego jej wyglądu.

niedziela, 14 września 2014

Bye bye Anatomy!

Ogłaszam wszem i wobec, iż żyję, 
a ponadto oficjalnie rozpoczęłam drugi rok studiów. 
Tak moi drodzy, 
ZDAŁAM ANATOMIĘ!!!!

Zmobilizowałam się, kułam po 15h dziennie, robiłam własne schematy, wertowałam 20 książek, a kiedy one wymiękały, korzystałam z wikipedii (tak, to jest idealny atlas anatomiczny :-D) i praktyczny zdałam całkiem gładką ręką. Straciłam 4 punkty, bo dałam się nabrać na ich głupie zagrywki typu obrócimy coś w drugą stronę, usuniemy specyficzne do danego rejonu organy/struktury i zastanawiaj się, co to. Między innymi obrócili tak cross section of the neck i zestresowani ludzie nie zauważyli tego, opisując rzeczy z pamięci, jak to było w atlasie. Na szczęście ten przykład nie zaskoczył mnie. Nie uczyłam się kości, bo po co, przecież łatwe są, a oczywiście na egzaminie miałam ich aż trzy. Mimo wszystko zaznaczone na nich elementy oznaczyłam prawidłowo. Cud, że od października ta wiedza siedziała w głowie nienaruszona. :-D

Teoria zawsze zaskakuje. Moja rada: jak się nauczysz trzech książek na pamięć słowo w słowo, to spokojnie zdasz. Jak nie, to nigdy do końca nie będziesz wiedział/a czy pójdzie Ci dobrze czy może beznadziejnie. :D

Jak wyglądają statystyki? 1/4 roku nie zdała.


Fajnie było, ale się skończyło. Zostały zdjęcia.



I czas na rzeczywistość: