Na ostatnich zajęciach mieliśmy w końcu pierwszą kobietę! Z bólem klatki piersiowej przyszła do najbliższej placówki medycznej i już z niej nie wyszła. Nie pamiętam dokładnie jaki był przebieg wydarzeń, ale chyba taki, że miała zawał, po czym pękł jej tętniak, rozerwało aortę i miała tamponadę serca (330ml, gdzie 150 już jest śmiertelne.) Drugi kejs to człowiek, który wypadł przez barierkę, spadł na schody, a potem jeszcze się przez nie przeturlał. Nabawił się przy tym przepukliny mosznowej, a rozmiar tego to 17cm na 12 czy jakoś tak, w każdym razie oooogromne. Kręgosłup w jakimś miejscu pękł (albo nawet dwóch), ale rdzeń kręgowy nie został przerwany. Generalnie gruchnął zdrowo, bo wszystko miał w kiepskim stanie. W ogóle w jednym z przypadków odkryliśmy, że "pacjent" miał tylko jedną nerkę. Brak jakichkolwiek blizn po operacji, więc taka uroda. Na początku myśleliśmy, że ją zgubiliśmy gdzieś po drodze.
Teraz czekam na dwie sekcje, które przyjadą zza granicy. Mam nadzieję, że będą w dniach, w których będę mogła się urwać z zajęć, bo nie wytrzymam, jeśli akurat terminy będą na dzień, w którym przypada mi coś, czego akurat nie da się odrobić. <beczy>
Fajny prokurator był ostatnio na sekcji, super ciekawe rzeczy opowiadał, prawo zaczęło mnie jeszcze bardziej interesować.. *.*
A tak poza tematem sądówkowym, to wiecie co? Transfering rzeczywistości jest naprawdę niesamowitą rzeczą. Aż buźka sama się cieszy. Połowa mojego życia składa się z łańcucha "spontanicznie coś piznę >> chwilę potem się to dzieje." Takim sposobem w super dziwnych okolicznościach poznałam swojego chłopaka, innego się pozbyłam, wylądowałam w Stanach w konkretnym stanie, na którym spontanicznie położyłam palucha na globusie, dostałam się na studia, na które kompletnie się nie wybierałam, niestety "uśmierciłam" psa i poznałam gościa podczas bezcelowej jazdy samochodem, 10 minut po tym jak stwierdziłam, że pojadę na rynek, bo może kogoś tam poznam, kilku innych ściągnęłam myślami i sami do mnie napisali, gdzie wydawałoby się, że "nie ma na to szans, bo..." Nie ma co oddawać swojego losu w ręce boga czy amuletów, sami jesteśmy w stanie wyszlifować swoje życie, wystarczy pozytywne myślenie i przekonanie o tym, że to co chcemy wcale nie jest niemożliwe, bo nie ma rzeczy niemożliwych. Tak samo jak nic nie dzieje się nadaremnie, choć często na początku ciężko dostrzec powód. :-)
Wow ty to chyba mieszkasz w jakims duzy miescie ze tyle ciekawych przyoadkow macie.
OdpowiedzUsuńA Bog dal nam wolna wole to dlatego wszystko sie moze zdarzyc ;)