Ostatnio chudnę na potęgę. Z 47kg w niecałe 2 tygodnie ważę nagle 43. Nie do końca wiem skąd te nerwy, bo poza biologią głowę mam spokojną. Z chłopakiem sytuacja średnia, ponieważ nie jestem w stanie docenić jego dobroci, a wręcz nią gardzę, czym go tylko ranię, dlatego też powoli usuwam się w bok, coby znalazł kogoś, kto potraktuje go tak, jak powinien. Nie potrafię uwierzyć w jego słowa tylko ze względu na coś, co zrobił w przeszłości, która jeszcze nie obejmowała mojego jestestwa. Hah, trochę smutne i niesprawiedliwe z mojej strony, ale nie potrafię ot tak przestać zwracać na to uwagi. Na dodatek zdążyłam się do niego przyzwyczaić i cała akcja "odzwyczajanie" nie idzie mi hop siup.
Dzisiaj koło z biologii molekularnej zaliczyłam, historię medycyny chyba też, aczkolwiek nie jestem pewna, a wyników jeszcze nie ma, więc nie zapeszam. Odpuściłam sobie dwa wykłady, strasznie łamało mnie spanie. Od teraz będę musiała się pilnować, bo jak już wcześniej wspomniałam - wykłady mamy obowiązkowe, obecność sprawdzają nazwisko po nazwisku, jedna nieobecność dozwolona. ;<
Jutro mam dzień wolny, łacina odwołana, także cud miód orzeszki, jak co tydzień zmarnuję ten dzień. Święta zapowiadają mi się koncertowo. 9 stycznia praktyczny z anatomii (głowa, szyja, klatka, kończyna górna - nerwy, mięśnie, tętnice/żyły), a potem jeśli to zdam, to 13 stycznia teoria. Zaraz po świętach poprawa z parazytów, gdzieś w połowie stycznia koło z histologii i egzamin ustny z historii medycyny na sesji pod koniec stycznia. W międzyczasie trzy kolokwia z chemii. Ech...
Sylwester chyba spędzę w górach. Zależy od szanownego ojca czy zezwoli swej 20letniej córce na wyjazd ze znajomymi (śmiech na sali, gorycz uszami mi się wylewa). Był plan lotu do Kanady, lecz na tydzień mi się to średnio opłaca, dlatego wyjazd przełożony na wakacje. (Z tym tatuś już problemu nie miał, o ironio!)
A w poniedziałek będę świętowała urodziny! Pewnie jeszcze odezwę się do tego czasu. Mam w planach z chłopakiem jechać do miasta 200km od mojego na ulubione naleśniki, a co!
wtorek, 17 grudnia 2013
czwartek, 12 grudnia 2013
Równowaga we Wszechświecie
Żeby równowaga była we Wszechświecie, to z biologi będę miała w styczniu komisję, a z histologii kolokwium napisałam najlepiej w grupie, joł.
sobota, 7 grudnia 2013
Biologia wykańcza studentów
Żeby nie było, że tak wspaniale mi idzie i dzielę się tylko powodzeniami, to teraz pochwalę się swoim niepowodzeniem. Biologia cieniutko wygląda, przynajmniej na razie. Czeka mnie retake z parazytów (jak zresztą 97 studentów ED, tak owszem, POGROM! xd) i genetyki. Czyli summa summarum na trzy kolokwia z biologii na razie zdałam tylko jedno. Trochę wstyd. Wszystko idzie mi koncertowo, a tu takie coś. Powoli zaczynam czuć zapach komisa w styczniu. Rok temu pani z biologii (odpowiedzialna za obydwa kolokwia, których nie zdałam) do komisji doprowadziła 50 osób (połowa roku!), gdzie zdało go tylko 5 osób, więc teraz 45 studentów z 2 roku poprawia biologię. xD Bawi mnie to. Niby nie ma co, bo to tragedia, ale sam fakt, że TYLE osób nie zdało... Nie powinnam się martwić, że mi nie idzie, jedyna nie jestem.
Koło z histologii miałam w czwartek. Wszyscy sraka, sraka. Pełna współpraca, determinacja level high. Poszło mi dobrze i powinnam zdać, aczkolwiek z genetyką myślałam podobnie i jednak nie zdałam, więc nie chcę zapeszać. W czwartek wyniki. Ci, którzy mieli do podania 5 cech, które odróżniają simple cuboidal epithelium od innych trochę polegli. 70% na zaliczenie, a teścik był na 16 punktów bodajże.
Tydzień temu w piątek na chemii mieliśmy te trzy skumulowane testy (aminokwasy, cukry i tłuszcze.) Nie wiem jakim cudem zdałam tłuszcze, bo nawet książki nie otworzyłam na tych rozdziałach, a aminokwasy, które kułam, oblałam, ale spoko. Podejrzewam, że ktoś wpisał moje punkty w złą tabelkę i takim oto sposobem niby zdałam to, czego tak naprawdę nie zdałam. No chyba, że z lipidów jestem takim mózgiem i powinnam pomyśleć nad jakąś pracą naukową, to może Nobla dostanę. xD W sumie nadal nie wiem dlaczego nagle ni stąd ni zowąd na sprawdzianie przypomniał mi się wzór strukturalny sodium glycocholate, kiedy akurat go potrzebowałam, a przecież nic nie powtarzałam. Pamięć fotograficzna to jest to! W ten piątek ludzie poprawiali cukry, za tydzień lipidy, a po świętach aminokwasy. Ech, szkoda, że po świętach, bo wtedy mam też parazyty no i nie chciałabym mieć kilku rzeczy na raz. Im mniej tym lepiej. Strasznie dużo ludzi oblało te sprawdziany.
Zaliczyłam koło z informatyki. Z 22 osób tylko ja i taki Szwed zdaliśmy bez poprawki. o.O Excel zabija przyszłych lekarzy, haha.
Straszne zamieszanie panuje w tej notce, co oznacza, że mam wyśmienity humor.
W czwartek byłam na meczu międzyuczelnianym w koszykówkę. Co prawda moja drużyna tam nie grała, ale zrobiłam to dla swojego chłopaka. Kochana jestem, wiem. Miałam też zaszczyt spotkać swoją najwspanialszą "przyjaciółkę", więc atrakcji nie brakowało. Chyba tak samo stęskniła się za mną, jak ja za nią. Czujecie ironię, prawda? :)
Wczoraj w tą zajebistą pogodę wzięło mnie na sprzątanie auta. Taki syf miałam, że już nie mogłam go znieść i nawet super hiper szybki wiatr z Norwegii mi nie przeszkodził! Poodkurzałam (niby dużej powierzchni nie było, bo to dwuosobowe auto), ale tyyyyyle się narobiłam, że po tym półtorej godzinnym (wyobraźcie sobie jaki śmietnik był!) sprzątaniu padłam spać. Śmiesznym było, że jak zaczynałam sprzątać, to akurat przyszedł Mikołaj do przedszkola obok. Jak skończyłam, to wychodził, haha. Rozbawiło mnie to, nie wiadomo czemu. :D Wiecie jakie mam teraz fajne, czyściutkie autko? Jak się zrobi błoto na ulicy, to chyba będę jeździła z nogami w powietrzu. xd Nawet dywaniki z błota wydrapałam! Kolejny raz obiecuję sobie, że nie będę jadła w samochodzie, bo jest czysto. Na razie postanowienie działa. Pewnie do momentu, kiedy zgłodnieje, a będzie mi się spieszyło...
Mikołaj mnie odwiedził. Przyszłam w nocy do domu, a tu woooooorek słodyczy. Nawet takich jak lubię, cud miód malina! :D
Koło z histologii miałam w czwartek. Wszyscy sraka, sraka. Pełna współpraca, determinacja level high. Poszło mi dobrze i powinnam zdać, aczkolwiek z genetyką myślałam podobnie i jednak nie zdałam, więc nie chcę zapeszać. W czwartek wyniki. Ci, którzy mieli do podania 5 cech, które odróżniają simple cuboidal epithelium od innych trochę polegli. 70% na zaliczenie, a teścik był na 16 punktów bodajże.
Tydzień temu w piątek na chemii mieliśmy te trzy skumulowane testy (aminokwasy, cukry i tłuszcze.) Nie wiem jakim cudem zdałam tłuszcze, bo nawet książki nie otworzyłam na tych rozdziałach, a aminokwasy, które kułam, oblałam, ale spoko. Podejrzewam, że ktoś wpisał moje punkty w złą tabelkę i takim oto sposobem niby zdałam to, czego tak naprawdę nie zdałam. No chyba, że z lipidów jestem takim mózgiem i powinnam pomyśleć nad jakąś pracą naukową, to może Nobla dostanę. xD W sumie nadal nie wiem dlaczego nagle ni stąd ni zowąd na sprawdzianie przypomniał mi się wzór strukturalny sodium glycocholate, kiedy akurat go potrzebowałam, a przecież nic nie powtarzałam. Pamięć fotograficzna to jest to! W ten piątek ludzie poprawiali cukry, za tydzień lipidy, a po świętach aminokwasy. Ech, szkoda, że po świętach, bo wtedy mam też parazyty no i nie chciałabym mieć kilku rzeczy na raz. Im mniej tym lepiej. Strasznie dużo ludzi oblało te sprawdziany.
Zaliczyłam koło z informatyki. Z 22 osób tylko ja i taki Szwed zdaliśmy bez poprawki. o.O Excel zabija przyszłych lekarzy, haha.
Straszne zamieszanie panuje w tej notce, co oznacza, że mam wyśmienity humor.
W czwartek byłam na meczu międzyuczelnianym w koszykówkę. Co prawda moja drużyna tam nie grała, ale zrobiłam to dla swojego chłopaka. Kochana jestem, wiem. Miałam też zaszczyt spotkać swoją najwspanialszą "przyjaciółkę", więc atrakcji nie brakowało. Chyba tak samo stęskniła się za mną, jak ja za nią. Czujecie ironię, prawda? :)
Wczoraj w tą zajebistą pogodę wzięło mnie na sprzątanie auta. Taki syf miałam, że już nie mogłam go znieść i nawet super hiper szybki wiatr z Norwegii mi nie przeszkodził! Poodkurzałam (niby dużej powierzchni nie było, bo to dwuosobowe auto), ale tyyyyyle się narobiłam, że po tym półtorej godzinnym (wyobraźcie sobie jaki śmietnik był!) sprzątaniu padłam spać. Śmiesznym było, że jak zaczynałam sprzątać, to akurat przyszedł Mikołaj do przedszkola obok. Jak skończyłam, to wychodził, haha. Rozbawiło mnie to, nie wiadomo czemu. :D Wiecie jakie mam teraz fajne, czyściutkie autko? Jak się zrobi błoto na ulicy, to chyba będę jeździła z nogami w powietrzu. xd Nawet dywaniki z błota wydrapałam! Kolejny raz obiecuję sobie, że nie będę jadła w samochodzie, bo jest czysto. Na razie postanowienie działa. Pewnie do momentu, kiedy zgłodnieje, a będzie mi się spieszyło...
Mikołaj mnie odwiedził. Przyszłam w nocy do domu, a tu woooooorek słodyczy. Nawet takich jak lubię, cud miód malina! :D
Subskrybuj:
Posty (Atom)